Bogdan Czarnik: „Nie pożyczam nikomu swojego samochodu!”
Bogdan Czarnik jest członkiem Kadry Narodowej w Reiningu, od najmłodszych lat jego pasją są konie. Ma na koncie mnóstwo nagród, które zdobył w dyscyplinach związanych z jazdą konną. W tym roku został ambasadorem samochodu SsangYong Actyon Sports. O tym jak ważny w życiu sportowca jest odpowiedni samochód opowiedział w rozmowie z naszym portalem.
Jesteś jednym z ambasadorów samochodów marki SsangYong. Dlaczego zwróciłeś uwagę właśnie na te koreańskie samochody?
Pewnego dnia zjawiłem się na evencie, na którym prezentowano SsangYongi. Stwierdziłem, że to całkiem niezłe samochody. Wówczas moją uwagę przykuł model Rexton. Po rozmowie z Mariuszem Jakimiukiem, który jest szefem SsangYonga w Polsce, doszliśmy do porozumienia, a potem nawiązała się trwająca po dziś dzień współpraca.
Teraz jednak jesteś w posiadani modelu Ssangyong Actyon Sports. Skąd taka zmiana?
Potrzebowałem samochodu, który byłby w stanie ciągnąć przyczepę, a także pomieścić sporą ilość sprzętu niezbędnego do dyscypliny, którą się zajmuję. Ssangyong Rexton sprawdzał się świetnie, ale Actyon Sports jest nieco większy i bardziej praktyczny ze względu na specyfikę sportu, który uprawiam, czyli jeździectwo.
Jak się sprawuje SsangYong Actyon Sports w terenie?
Jeździ się nim doskonale i praktycznie nie ma miejsca, do którego nie można byłoby nim dotrzeć. Świetnie sprawdza się na trasie oraz w terenie. Czuję się w nim bezpiecznie. Do tej pory nigdy mnie nie zawiódł. Dla mnie najważniejsza jest jednak część ładunkowa, czyli bagażnik i hak do przyczepy. Ważną rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę to fakt, że bagażnik w Actyon Sports jest szczelnie oddzielony od części przeznaczonej dla kierowcy i przewozu osób. Kiedy jadę na zawody zabieram ze sobą masę sprzętu jeździeckiego, który potem nieprzyjemnie pachnie. Naprawdę miło wraca się, w suchej kabinie, która nie przepuszcza zapachów z bagażnika.
A jak z eksploatacją?
Tu również nie mam powodów do narzekań. Średnio spala zaledwie ok. 8 litrów paliwa na sto kilometrów.
Ssangyong Actyon Sports w kolorze białym to podobno jedyny taki model tego samochodu w Polsce. Czujesz się wyróżniony, że to właśnie Ty nim jeździsz?
Ten model przypomina nieco amerykańskiego pickupa Forda F 150.
Czy znajomi często chcą od Ciebie pożyczać samochód?
Mam taką zasadę, że nie pożyczam nikomu swojego samochodu. Pozwalam się nim jedynie przejechać i to najczęściej pod moim czujnym okiem (uśmiech).
Od jak dawna uprawiasz jeździectwo?
Od ponad 20 lat.
Skąd wzięła się u Ciebie pasja do tego sportu?
Swego czasu byłem fanem westernów. Było też ich sporo w telewizji. Zawsze z zaciekawieniem przyglądałem się kowbojom. Mój dziadek także hodował konie. Niestety dość wcześnie odszedł i nie zdążył mnie osobiście uczyć fachu, którym dziś się zajmuję. Z czasem jednak sam z siebie zacząłem jeździć konno, a potem uczyniłem z tego sposób na życie. Obecnie przygotowuję się do zawodów oraz trenuję swoje konie w ośrodku Janiowe Wzgórze w Rzeszowie.
Dyscypliną, w której jesteś specjalistą to reining. Opowiedz o tym coś więcej.
Niektórzy mylą to z byciem kowbojem, ale ja jestem reinerem. Reining to ujeżdżanie konia w stylu westernowym przy dużej prędkości, którego także nie należy mylić z rodeo. Podczas zawodów koń porusza się galopem i trzeba jak najdokładniej przejechać zadaną trasę.
Uczysz jazdy konnej także przyszłych aktorów w jednej z warszawskich szkół filmowych.
To prawda, uczę w Warszawskiej Wyższej Szkole Filmowej, żeby umieli udawać, że jeżdżą konno (śmiech).
Często można zobaczyć Cię na zdjęciach z aktorką Anną Powierzą, która także jest ambasadorką marki SsangYong. Co Was łączy?
Tak, jak wspomniałaś, oboje jesteśmy ambasadorami samochodów SsangYong i wielkimi miłośnikami koni. Poznaliśmy się dwa lata temu przy okazji zawodów środowisk twórczych w Zakrzowie. Bardzo się polubiliśmy. Dobrze czujemy się w swoim towarzystwie. Jak czas nam pozwala, to od czasu do czasu spotykamy się, by razem potrenować i porozmawiać o wspólnych pasjach. Ania odwiedziła mnie kiedyś w Janiowym Wzgórzu, kilka razy spotkaliśmy się przy okazji różnych imprez, kibicowała mi też podczas Pucharu Polski w reiningu.
Jakimi zasadami kierujesz się w życiu?
Robię wszystko, żeby być szczęśliwym i chyba mi się to udaje. Mam wspaniałą 17-letnią córkę, która także kocha konie. W tym roku zadebiutuje w zawodach jeździeckich. Mocno trzymam za nią kciuki i jestem z niej dumny.
Rozmawiała Martyna Rokita
fot. archiwum prywatne