Joanna Sarapata: Luksus to niezależność i wolność wyboru

Joanna Sarapata znana w Polsce i na świecie malarka, posiadaczka własnej galerii sztuki. Charakterystyczną cechą jej twórczości są kobiece akty.

Specjalizuje się pani w malowaniu aktów kobiecych. Skąd takie upodobania?

Akty maluję od czasów studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Paryżu. Fascynuje mnie kreska, kształt ciała kobiety, teraz doszedł kolor.

Maluje pani z wyobraźni, czy ma pani zawsze pozuje jakaś modelka?

Po trzydziestu latach malowania moja wyobraźnia jest wystarczająca, natomiast zdarza się, że mam modeli, przede wszystkim do szkicu potrzebuje tzw. żywe ciało. Natomiast mogę się obejść również bez.

Kim są pani modele, jeśli już decyduje pan się na to żeby ktoś pozował?

Jeśli ja wybieram modelki do malowania szkiców, to przede wszystkim patrzę na kobiecość, delikatność, piękne włosy… Ważna jest dla mnie także dobra energia osoby, która bije od danej osoby, ponieważ w jej towarzystwie spędzam zazwyczaj minimum trzy godziny. Jeżeli natomiast portret jest zamawiany, to przede wszystkim ważny jest mój pierwszy kontakt z modelem. Jeżeli nie czuję danej osoby, to po prostu jej nie maluję – to właśnie jest luksus, moja wolność wyboru.

Z pani prac bije dużo erotyzmu. Zgadza się pani z tym stwierdzeniem?

Tak, ponieważ akt sam w sobie jest erotyczny. Natomiast myślę, że każda kobieta jest sensualna i erotyczna i trzeba to dostrzec, albo czasem inaczej na nią popatrzeć. Myślę, że dostrzegam i inaczej patrzę.

Jaki rodzaj malarstwa pani uprawia? Jakby to sklasyfikować?

Ja przede wszystkim jako kobieta nie lubię być szufladkowana, czy przypisywana do jakichś grup, tak samo nie przypisuję swojego malarstwa żadnym kategoriom. Ostatnio w Moskwie powiedziano, że to jest fine art. Niektórzy uważają, że to jest abstrakcja.

Ile trwa namalowanie jednego obrazu?

To jest mój sekret. Nie zdradziłam go nikomu do tej pory.

Zawsze malowała pani tylko kobiety, czy może ma pani w swoim dorobku artystycznym portrety, mężczyzn, dzieci, czy pejzaże?

Posiadam portrety mężczyzn, ponieważ na Akademii uczono nas portretów męskich, zresztą to najczęściej bardzo szybko schodziło. Maluję również moje dzieci i dzieci moich przyjaciół. Nie posiadam żadnego pejzażu – to mnie jakoś nie pociąga. Mam kilka martwych natur z czasów studiów.

Pani kobiety są bardzo tajemnicze… Dlaczego nie mają twarzy?

Przez pewien okres studiowałam morfopsychologię i grafologię. Morfopsychologia nauczyła mnie mowy ciała, to że ruch i układ ciała może mówić więcej o człowieku niż jego twarz, gdyż twarzą nauczyliśmy sie manipulować. Zatem przestalam malować twarze i skupiłam sie na ruchu ciała.

Czym jest dla pani malarstwo? Wielką pasją, czy sposobem na zarabianie pieniędzy a może jednym i drugim?

Malarstwo jest moją przyjemnością, moją pasją i moją miłością. To przede wszystkim moja wielka pasja, dzięki której żyję i utrzymuje moją rodzinę.

Kiedy odkryto panią jako artystkę z potencjałem malarskim?

W Paryżu na studiach. Tam miałam uznanie w oczach profesora, który nazywał się Vladymir Velickovic – najlepszy profesor na akademii, który miał bardzo małą ilość studentów, ponieważ był szalenie rygorystyczny, twardy i uznawany za trudnego profesora. Już sam fakt, że mnie przyjął do swojego atelier był dla mnie szczególnym wyróżnieniem. Potem pojawili się pierwsi kolekcjonerzy sztuki – jeszcze w trakcie studiów. Następnie w Saint Tropez dostrzegło mnie kilku zamożnych klientow, kolekcjonerów sztuki. Tam też zakupiło moje obrazy kilka osób z show biznesu, m.in. John Reid, agent Eltona Johna.

Miała pani martwy okres w swojej twórczości?

Oczywiście, taki okres przeżywał każdy malarz… Np. Picasso mieszkając w Paryżu miał siedmiomiesięczną przerwę w pracy twórczej.

Są dni i chwile w życiu każdego człowieka a szczególnie artysty, kiedy nie mamy chęci, weny, energii.

Jak często miewa pani takie bezowocne momenty?

To nie jest regularne. Można mieć wenę trzy miesiące i ciągle pracować, a można mieć tylko tydzień, a później trzeba czekać aż zjawi się ktoś, coś, jakiś kolor, jakaś muzyka, jakiś człowiek, który sprawi, że natchnie na nowo odżyje – to jest kompletnie od nas niezależne.

Czy każdy może zostać malarzem artystą?

A, czy każdy może zostać lekarzem, czy adwokatem? Nie. Myślę, że artysta to nie tylko praca fizyczna: komponowanie, rzeźbienie, czy malowanie. To tez inny stan ducha, inne spojrzenie na świat i ludzi, inne marzenia inne potrzeby… Artyści to są  inni ludzie.

Pani czuje się artystką?

Ja się czuję inna niż większość ludzi. Zupełnie inaczej patrzę na świat. Pod tym względem, że widzę inaczej i inaczej odbieram pewne rzeczy czuję się artystką nie tylko sztuki, ale przede wszystkim artystką życia. Artysta to nie jest tylko słowo określające kogoś kto tworzy, ale to również ktoś kto odbiera świat. Nawet jeśli ktoś nie potrafi malować, a kocha sztukę całym swoim sercem, to też jest artystą jako odbiorca, bo widzi przesłanie sztuki, bo potrafi dostrzec pewne rzeczy i je docenić.

Jaki jest pani stosunek do piękna?

Piękno wcale nie jest ulotne. Trzeba umieć je pokazać, zatrzymać, uchwycić i w odpowiedni sposób wyeksponować. Można brzydkim rzeczom nadać pięknych rysów.

Czy to przypadek, że pani galeria mieści się przy ulicy Pięknej?

Ja nie wierzę w przypadki. Myślę, że sztuki piękne, piękna galeria na Pięknej i piękni ludzie, z którymi ją otworzyłam to część pewnego planu – myślę, że tak miało być. Nic nie dzieje się bez przyczyny.

Wiem, że dużo pani podróżowała i mieszkała w różnych miejscach. Czuje się pani obywatelką świata?

Tak, jestem obywatelką świata. We Francji mieszkałam 20 lat, 9 w Hiszpanii, kilka miesięcy w Nowym Jorku, kilka lat w Polsce. Nie mam barier ani językowych ani kulturowych – tam gdzie ja tam mój dom.

Gdzie maluje się pani najlepiej?

Tam, gdzie jest światło, gdzie jest ciepło, gdzie żyją mili ludzie, np. na południu Francji.

Gdzie na świecie jest najlepsze światło do malowania?

Tam gdzie jest słońce i jest niebieskie niebo . Idealna byłaby Afryka, ale znów jest tam za gorąco. Jeśli chodzi o Europę, to najlepsze warunki panują na południu Francji.

Gdzie jeszcze, oprócz Galerii Sarapaty można nabyć pani sztukę?

W tym momencie moje obrazy są tylko w naszej galerii – to jest moje miejsce. Może to nieskromne, ale w Polsce Galeria Sarapata jest dla mnie bardzo elegancką i luksusową galerią. Wszystkie moje najnowsze prace trafiają przede wszystkim tutaj.

Nie jest pani egoistką, wszak pozwala pani innym też tu wisieć?

Na tym polega elegancja pomiędzy artystami. Zaszczytem jest gościć w swojej galerii innych wspaniałych artystów, promować młodych utalentowanych ludzi, przebywać z nimi chociaż przez czas wystawy… Jestem więc pod tym względem egoistką.

Czy według pani sztuka może być luksusem?

Sztuka jest luksusem, posiadanie pięknych przedmiotów, obrazów i książek – wszystko mówi o człowieku który lubi przebywać wśród takich rzeczy.

Do jakiego odbiorcy kieruje pani swoją sztukę?

Nie kieruję mojej sztuki do nikogo. Nie myślę o nikim jak maluję… Maluję przede wszystkim dlatego że to lubię i sprawia mi to przyjemność.

Czym jest dla pani luksus?

Luksus to dla mnie niezależność i wolność wyboru. Luksus to znaleźć się z przyjaciółmi przy lampce dobrego wina w dowolnym miejscu o dowolnej porze. Luksus to poznawanie i przebywanie z ciekawymi ludźmi.

Zgadza się pani z tym, że artyści pomimo obcowania z pięknem  są bardzo samotni?

Artyści są samotni,  bo przebywanie sam na sam ze sobą jest ważne do tworzenia, do skupienia do koncentracji. Myślę, że są ludźmi samotnymi z wyboru , a wtedy nie jest to do końca samotność.

Dziękuję za rozmowę. Martyna Rokita